Do pewnego momentu, kiedy jeszcze nie włącza się bariera autokrytycyzmu, patrząc na dzieci, można wiele dowiedzieć się o ich środowisku wychowawczym. A co jak co, ale te właśnie kwestie stanowią dla mnie łakomy kąsek. Zawsze.  I pomyślałam sobie, że biedni ci rodzice….  Szczególnie wrażliwe jest moje serce na to czym w sensie wizualnym karmione są dzieci. Może również dlatego, że sama nie uznaję w tym względzie przypadków i póki co jest ok. O co mi chodzi? Zainspirowali mnie chłopcy z przedszkola. Zauważyłam któregoś dnia, że gonią się z klockowymi pistoletami, strzelają do siebie na niby, wrzeszczą, słowem: wojna w pełni. Nie lubię zabaw bronią. Nawet na niby. Punktem wyjścia jest dla mnie zawsze pytanie: „Czy twój tatuś strzela do kogoś z pistoletu?”. Oczywiście pomijając wyjątki, zasadnicza większość ojców (uściślając: znanych mi) jednak do nikogo nie strzela. Dzieci mają w tym względzie jasność. Rzeczywiście uznały, że nie wypada do siebie strzelać. Zaprowadziłam pokój. Jak się okazało kilka dni później: chwilowy. Zabrakło mi słów, kiedy chłopcy zademonstrowali mi zbudowane z klocków „piły mechaniczne”. Nawet nie chcę myśleć, że inspiracją były tu pseudo – przeboje kinowe…

A! I jeszcze coś mi się przypomniało o tej broni. Zdarza mi się podczas warsztatów rozmawiać z rodzicami o tego typu zabawkach militarnych. Wiadomo, szczególnie żywiołowo reagują rodzice chłopców (sama mam dwóch synów, żeby nie było) i słyszę: że chłopcy muszą, że tak było zawsze, że nie wyobrażają sobie zabaw bez pistoletu, że gdyby im go zabrać, to nie mieliby się czym bawić itd. I słowo -klucz: że to na niby. Czyli bez znaczenia. Dobrze wiedzieć, że zabawa na niby jest odpowiedzialna za wiele istotnych postaw w przyszłości (ale o tym może jeszcze kiedyś napiszę). Pomyślałam sobie pewnego razu, że taki chłopiec biegający z pistoletem, celujący do ludzi, mówiący przy tym „pifff”, nie budzi zdziwienia, niesmaku, oporu dorosłych bo to jest na niby. Strzelanie do ludzi w realu jest przestępstwem – nikt nie będzie negocjował z tym faktem. Na niby można. A co zrobiliby ci dorośli, gdyby tak dzieci zaczęły się bawić na niby w gwałt? UUUu, no to już przesada. Tak? Przecież na niby, więc nikomu nie dzieje się krzywda. Na pewno? Danusia